Miałem to napisać dopiero jutro, jednak muszę się uczyć –
tak więc logicznym następstwem tego działania jest znalezienie sobie innego
zajęcia (pozornie) ważniejszego. W tym wpisie będzie trochę na temat i trochę
nie na temat.
Nasze pokolenie ma
największe do tej pory perspektywy rozwoju. Dostęp do wiedzy z każdej dziedziny
jest ogromny – zarówno w bibliotekach, jak i on-line. Większe miasta oczywiście
oferują większe perspektywy, jednak dzięki Internetowi odległości zmniejszyły
się, a raczej zostały przekształcone na bajty.
I mamy świadomość, że ta wiedza jest dostępna… tylko nam
się nie chce. To jest cholernie przykre i żałosne. W grach możemy łatwo
zbudować dom, czołg czy zostać kimś wielkim – wyobraźcie sobie teraz, że w
rzeczywistości możemy zrobić to wszystko, tylko bardziej, więcej i mocniej! Sam
zastanawiam się jak przekonać ludzi do rozwijania się, czytania, pogłębiania
wiedzy. Argument, że wiedza jest powszechna i nawet naszych tłustych tyłków z
krzesełka nie musimy zabierać nie przemawia. Do ludzi nie przemawiają też
argumenty dotyczące zarobków („Mój ojciec jest górnikiem, zarabia 4000zł. Po co
mi w życiu coś innego? Będę miał na piwo, na fajki, autko będzie, kredycie i
heja!”, „Mój ojciec jest robotnikiem fizycznym jakiegoś rodzaju, a zarabia 2
pensje nauczyciela, który musiał studiować!”).
Nie chodzi mi tutaj o przedstawienie zawodów w lepszym lub gorszym
świetle, ani o przymus studiowania. Chciałbym przekazać mojemu pokoleniu, że
rozwój intelektualny i duchowy nie jest ściśle związany z pracą jaką się
wykonuję. Nie rozumiem dlaczego mamy zakodowane w podświadomości, że skoro chcę
zostać osobą pracującą fizyczną, to nie czytam książek – wolę kiepską rozrywkę
w telewizji. Każdy z nas – czasem tylko podświadomie – zadaje sobie przecież
tyle pytań, dlaczego więc nie próbujemy sami sobie na nie odpowiedzieć? Zostawiamy
je bez żadnego responsu albo zdajemy się na tzw. „gotowce”. Niestety jako grupa
zaczynamy być tylko szarą masą. Szarą masą wyjątkowo podatną na formowanie.
Formowanie przez kogo? Przez różnej maści
autorytety.
Tu wracamy do pewnego problemu – „Prawda jest
autorytetem, a nie autorytet prawdą”. To powiedzenie każdy powinien rano czytać
jak mantrę, a wszystkie uliczne dresy zamiast „Vide Cul Fide” napisać to sobie
na czołach, czy gdzie tam zmieszczą. Będę to chyba pisał w każdym poście –
nauczcie się krytycznie myśleć, wejdźcie na racjonalista.pl – wierzycie, okej,
Wasza sprawa, ale przeczytajcie o weryfikacji faktów, nie zaszkodzi nikomu, a
raczej pomoże.
Ktoś może pomyśleć „no ale nie każdy musi być geniuszem”. No
jasne, że nie każdy – ale czy to znaczy, że powinniśmy poddawać się mechanizmom,
za pomocą których kontrolują nas media, politycy i upadające społeczeństwo?
Chcecie poczytać o dnie? Polecam blog „Na Marginesie Życia”.
Kolejna sprawa, to inicjatywa – jak widzicie, że coś
złego się dzieje, to reagujcie natychmiast. Ile razy widziałem z okien
autobusu, jak ludzie olewali niewidomych? A propos właśnie niewidomych – nie trzeba
ich pytać na każdym kroku, czy nie potrzebują pomocy, jednak nie trzeba być
Sherlockiem, żeby domyśleć się, że człowiek jest zagubiony. Jak podchodzicie do
takiej osoby, czy osoby w inny sposób niepełnosprawnej – zapytajcie się o dwie podstawowe
rzeczy: czy CHCĄ Waszej pomocy i JAK należy im tę pomoc udzielić. Bo to, że
ktoś nie jest w pełni sprawy i nie włada ciałem tak jakby chciał nie znaczy, że
Ty wiesz lepiej jak go przeprowadzić, przenieść, czy co tam jeszcze można
robić.
Pamiętajmy, że – w 95% wypadków – posiadane przez nas
rzeczy w aktualnym wieku to zasługa naszych rodziców, więc nie oceniajmy z perspektywy
„iPrzedmitów”, tylko po ludzku – nikt Ci nic złego nie zrobił, a ma gorsze
ciuchy? No trudno, co Cię to boli? Naprawdę jesteśmy tacy miałcy, by patrzeć
przez pryzmat siły nabywczej rodziców? Osiągnij coś – pochwal się i tyle. Bo
teraz jest tak, że Twoi rodzice coś osiągnęli – stłamś biedniejszych.
Ogarnijmy się, bo potem będzie za późno. Będzie
Kononowicz i nie będzie niczego.
Tym wpisem kończę cykl „Generacja Y”. Nie oznacza, to że nigdy
do tematu nie wrócę. Jestem jednak zadaniowcem – następny cykl będzie dotyczył
gazu z łupków. Mam podstawową wiedzę, jako że chcę ją zgłębić to postaram się
przedstawić obiektywnie informacje tego szerokiego tematu. Ważnym będzie
przedstawienie tego w formie przystępnej dla laika.
Nie wiedziałem, że pisanie może być takie rozluźniające,
takie oczyszczające – a jest! Polecam Wam spróbować, nawet do szuflady. Sam też
nie zamierzam siebie zbytnio odkrywać na tym blogu, więc rozumiem opory –
jednak sprawia to sporą frajdę.
Gorzkie żale wylane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz