środa, 19 czerwca 2013

Homo lapsus - krąg pierwszy: 2

Nieczęsto, acz konsekwentnie potykam się, idąc do siebie. Zostawiając już myślami tamtego bezdomnego moim oczom ukazał się pasjonujący obraz. Podpierając się jedną ręką o kamienicę, a drugą trzymając swoje długie, proste, ciemne włosy, jakiś chłopak, mój rówieśnik z całą mocą swojego układu trawiennego oraz ze wszystkich sił wokalnych wyrzucał z siebie nadmiar wspaniałej, studenckiej i dojrzałej zabawy, brudząc zabytkową elewację pięknej kamienicy, chyba przedwojennej. Obok niego para jego znajomych stała i zaśmiewając się do rozpuku robiła mu zdjęcia.

Ten artyzm powinien zostać dołączony do opracowania naukowego pod tytułem: Stosunek przyszłej "inteligencji" polskiej do dziedzictwa i tradycji kulturowej.

Aż przystanąłem na chwilę, by spojrzeć, czy współbiesiadnicy pomogą swojemu poszkodowanemu koledze lub chociaż przestaną traktować osobę zatrutą alkoholem, jak małpę w cyrku. Oczywiście, że tak się nie stało. Ubaw trwał jeszcze kilkadziesiąt sekund, po czym znowu ruszyłem w swoją stronę.

Sam również nie pomogłem, a już zdążyłem pogardzić trójką ludzi.

Zastanawiam się, czy inne kultury na przestrzeni dziejów historii też tak gniły od środka? I jak było rzeczywiście wcześniej? Czy faktycznie ludzie mieli twardsze kręgosłupy moralne? Czy po prostu to jednostki wybitne budują obraz danego okresu czasu, wyróżniając się z tłumu - nawet jeśli to tłum rzygających studentów. Nie bardzo wierzę wspomnieniem ludziom starszych, bo większości różnica pomiędzy pokoleniem starym, a młodym jest taka, że tym pierwszym już w życiu nie wyszło, a tym drugim dopiero nie wyjdzie

Jak nasza kultura ma przetrwać, jeśli szczytem osiągnięć dla większości moich znajomych jest upodlenie się w najbardziej ekstrawaganckim stylu oraz przez jak najdłuższy okres czasu. Sam pamiętam, że w gimnazjum zaczął się ten kult głupoty. Osoby, które chciały się uczyć i rozwijać były tępione, jako nadgorliwe, a powinny być w pewnym stopniu wzorem. Największym zainteresowaniem cieszyły się lokalne dzieci z "rodzin dysfunkcyjnych", które już paliły, chlały i robili "akcje". Niektórzy mniej rozgarnięci, inni bardziej, ale łączył ich fakt, że odkryli sposób na skupienie na sobie uwagi, której ewidentnie brakowało im w domu. Tak więc, jak zwierzęta powtarzali odruch - robili coś, co przekraczało normy społeczne w tym młodym wieku, a w nagrodę zgarniali zainteresowanie. Smutnym wnioskiem, który mi się nasuwa jest fakt, że właśnie sobie udowodniłem, że ja sam i moi znajomi jesteśmy na poziomie właśnie takich dzieci.

Próbujemy zamieść to wszystko pod dywan tym, że rozmawiamy o tematach odrobinę bardziej ambitnych, w sposób trochę bardziej rozsądny. Niestety nigdy nikt nam nie powiedział, że w upadku na dno jesteśmy sobie równi, niezależnie czy potrafimy dywagować na temat filozofii, czy nasze horyzonty nie wyszły poza osiedle złożone z trzech bloków, trzepaka i patologii oplatującej każdą osobę, nie pozwalając się wyrwać.

Porażka, to porażka - nieważne jak skrzętnie skryjemy ją w pozorach stylu życia i jak daleko postawimy za murem naszych nieszczerych słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Odsłony w ostatnim miesiącu